„Kiedy wygląda, że słońce już nigdy nie zaświeci, Bóg stawia tęczę na chmurach” – to fragment pewnej XIX wiecznej piosenki afroamerykańskich niewolników.
Wyobraź sobie… Mam tyle „tęcz na swoich chmurach”!
Na moim niebie pojawia się mnóstwo chmur. Ale mam też tak wiele tęcz!
Gdy pracuję z Ludźmi doświadczonymi przez los ogromną krzywdą, przestępstwem, kiedy zarządzam moją Fundacją, gdy negocjuję czy szkolę, zabieram ze sobą wszystkie swoje „tęcze”. Bez względu na to czy jestem w swoim gabinecie, w schronisku dla ofiar handlu ludźmi, czy na dużej auli szkoleniowej.
Pytacie mnie, jak sobie radzę w swojej pracy, jak można pracować z traumą i ludzką krzywdą i nie zatracić w tym trudnym obszarze siebie i swojego spokoju.
Otóż dostrzegłam coś bardzo ważnego. Gdy wychodzę do pracy, zabieram ze sobą każdego, kto kiedykolwiek był uprzejmy dla mnie. Towarzyszy mi każdy, kto życzy mi dobrze.
Bez względu na kolor skóry, wygląd, wiek, orientację seksualną, bez względu na to czego w życiu doznał.
Są ze mną wszyscy dobrzy ludzie, bo ich wtedy potrzebuję.
Nigdy nie myśl, że jesteś sam w trudnych dla siebie chwilach. Zawsze masz wsparcie osób, które Ci dobrze życzą, nawet gdy spotkałeś ich na swojej drodze przez chwilę.
Masz „tęcze na swoich chmurach”!
To, co Ty masz do zrobienia w zamian, by Twój świat stał się choć trochę lepszy, to być gotowym do bycia tęczą na chmurach innych osób. Kogoś kto może nie wygląda tak jak ty…
Mogę nie tańczyć Twojego tańca, mogę nie mówić Twoim językiem.
Ale pomimo tego choć przez chwilę i na trochę mogę stać się dla kogoś ważna.
Fot. Anna Pępuś Nesterewicz