Jak to z tą zmianą w zasadzie jest?
Te myśli zmaterializowały się w postaci cytatu, na który natknęłam się wracając do jednej z książek Brene Brown.
Ten cytat brzmi tak:
„Aby zyskać prawdziwe poczucie przynależności, nie trzeba się zmieniać – trzeba być sobą.”
Po przeczytaniu tego zdania naszła mnie fala kolejnych myśli, bo to oznaczałoby nic innego jak „powrót do siebie”, lub
może bardziej: „poznanie siebie”! No nie jest to łatwa czy oczywista sprawa, ale cóż to za cudowny trop!
Oznacza to, że poznanie siebie równa się poznaniu wszystkich części swojego „Ja” i zdobyciu umiejętności
„dogadywania” się z tymi częściami.
Bardzo mi się to podoba. Odpowiada mi działanie w swojej sprawie bez użycia siły, bez presji czy nakładania restrykcji.
To jest lekkie, zgodne z czasem w jakim to działanie ma się wydarzyć. Czasem się nie wydarza i widocznie taki jest los
kogoś, kto przez to ciężkie przechodzi bez przyjmowania pomocy, chociaż ma wszystkie narzędzia przy sobie.
Zmiana może zakładać, że coś jest nie takie jakie ma być – musisz dążyć do tego, by coś w Twoim życiu, (lub Ty sam/a),
było lepsze. Otóż nie musisz.
Mozesz natomiast poznać siebie i stać się świadoma/y skąd Twoje zamiłowanie do ryzyka, słodyczy, alkoholu, użalania
się nad sobą, toksycznych relacji, agresji. Możesz stać się świadoma/y skąd bierze się Twój brak motywacji do podejmowania
aktywności czy działania, albo nadmierne działanie.
Wtedy zmiana wydarza się bez większego wysiłku. Wtedy dostajesz wyraźny przekaz co Tobie służy, a co jest szkodliwe.
- Chcesz być dla siebie dobry – wybierasz siebie i dokonuje się zmiana. Przynależysz wszędzie, a co najważniejsze do
samego siebie. - Chcesz sobie szkodzić – podejmujesz walkę ze sobą. Jeśli podejmujesz walkę ze sobą – żadne miejsce nie będzie dla
Ciebie satysfakcjonujące.
Poznanie tych części Twojego JA może pozwolić Ci odetchnąć, poczuć ulgę, odpuścić i… co nie każdemu odpowiada:
„znormalnieć”, tudzież „zezwyczajnieć” 🙂
To może wydać się Tobie dziwne. Zazwyczaj to budzi sprzeciw w terapii. Ale to właśnie w takim stanie „normalności”
możesz obserwować wszystkie możliwe barwy swojego życia.
W „normalności” nie ma skrajności.
Nic nie jest albo czarne albo białe.
W normalności jest kolorowo.
Ot taki paradoks.
W zwyczajności przynależysz wszędzie, bo znasz każdy ciemny zakamarek swojej duszy i wszystko staje się bezpieczne. Znane.
Czy zmiana zatem może być takim „powrotem do siebie”?
Każdy z nas ma swoje źródło.
Wiesz jakie jest Twoje źródło?
Wiesz czym jest to źródło?
Cena za to, by je w sobie znaleźć jest wysoka, bo stanąć oko w oko ze swoimi ciemnymi częściami nie jest łatwo.
Nie jest to łatwe, ale nagroda za to jest wspaniała.