Dbanie o siebie nie oznacza „ja pierwsza”. Dbanie o siebie oznacza „ja też”.

W pracy „pomagacza” bardzo ważne jest dbanie o siebie.
Oznacza to także umiejetność odpoczynku, w czasie którego zajmują mnie sprawy nie związane z życiem zawodowym.
Odpoczynek chroni mnie przed wypaleniem zawodowym.
Ale odpoczynek nie wystarcza do tego by przeciwdziałać „zmęczeniu pomaganiem”.

A to jest jakaś różnica? – możesz pomyśleć.

Tak. Wypalenie zawodowe (burnout), to nie to samo co zmęczenie pomaganiem (compassion fatigue), czy tez wtórny zespół stresu pourazowego (stsd).

Objawy różnią się subtelnie.
Jednak gdy Twoja praca niosąca pomoc innym zaczyna wpływać na Twoje myślenie o świecie, który staje się zagrażający, nieprzewidywalny, odnajdujesz trudności w relacjach, dostrzegasz objawy somatyczne (bóle głowy, problemy z trawieniem, napięcie mięśniowe), pojawia się lęk, to jesteś krok dalej od wypalenia.

Wypalenie zawodowe bowiem nie ma związku z traumą.
Jeśli jesteś psychoterapeutą, lekarzem, pielęgniarką, ratownikiem medycznym, fizjoterapeutą, policjantem, strażakiem, nauczycielem, pracownikiem socjalnym lub wykonujesz jakikolwiek inny zawód związany z pomocą osobom w kryzysie, jesteś pośrednio narażony na ciągłą ekspozycję na silny stres lub traumę w formie ciągłego kontaktu z osobą doznającą krzywdy lub opowiadającej o niej.

Wtórny stres traumatyczny wykształca się szczególnie pod wpływem empatycznego zaangażowania się pomagacza w doświadczenie osoby, która potrzebuje pomocy.

Bardzo trudno szczególnie w instytucjach radzić sobie z tym problemem, który nie jest wygodnym dla organizacji pracy. Zajęcie się objawami u pracowników oznacza koszty dla przełożonych lub samej organizacji.
Często spotykam się w swojej pracy z tym, ze brakuje profesjonalnych superwizji dla zespołów pracowników socjalnych, brakuje debriefingu zespołów ratunkowych, nie wspominając o pozostałych zawodach wymagających wsparcia mentoringowego w poradzeniu sobie ze stresem.
Czasami jedynym wyjściem jest szukanie wsparcia na własną rękę.
Sama z tej formy korzystałam pracując w Instytucjach.

Słyszy się natomiast o „znieczulicy” panującej w środowisku lekarzy, nauczycieli, pracowników społecznych, policji. Jak ma być inaczej gdy brak wiedzy o tym jak sobie pomoc wspiera zazwyczaj samo środowisko w jakim „pomagacze” pracują.

Wstyd, lęk przed oceną, przed kolegami, lepiej nie mówić, że sobie nie radzę, bo mnie zwolnią… kolejne tłumaczenie: bo to nie o mnie tu chodzi. Guzik!
Tu znowu możesz pomoc sobie. Nie musi tak być, że jesteś w tym sam/a.

To napędzająca się machina, która uniemożliwia dbanie o naszą kondycję psychiczną, ale tez zdrowie fizyczne, co przekłada się na jakość usług, a w efekcie zdrowie, a nawet życie osób potrzebujących wsparcia.

Pierwszym porządkiem pomagania jest zasada, że można dać tylko to, co samemu się posiada. To nie nowość, ale w praktyce często uropia.

To nie jest łatwa praca, by zadbać o siebie, ale jest możliwa.

Możesz podjąć decyzje, że zadbasz o swoje „ja też”. Gotowa? Gotowy?